10-25-2004, 02:18 PM
Miałem się w tym temacie już w ogóle nie odzywać, ale jak tego nie robić kiedy ktoś z wyżyn swej katedry nie tylko chce głosić swe przekonania jako jedyną i nieomylną Prawdę lecz do tego - świadomie, lub nie -obraża innych. Moją naczelną zasadą, której staram się trzymać w każdej dyskusji jest poszanowanie adwersarza, nawet gdy ten opowiada głupoty. Ze zwiększoną atencją traktować się też staram takiego, który pomimo owych głupot stara się trzymać "moją" stronę. Niestety o Tobie Robertusie tego powiedzieć nie sposób. Nie obchodzi mnie, ile tytułów naukowych masz przed nazwiskiem. Sądząc z tego, co pisałeś powyżej, Twoim stanowiskiem pracy jest stół sekcyjny, więc faktycznie nie ma kto uczyć Cię szacunku do adwersarzy, bo Twoi już tego głosu nie mają :wink: . Forum powyższe nie jest salą rozpraw i dysput naukowych, więc nie spodziewaj się, że dysputanci będą co chwila podpierać się mądrymi źródłami naukowymi i rzucać kilometrowe cytaty. Nie miejsce tu na to. Bywa więc też, że w zbyt szybkiej odpowiedzi wypisują niedorzeczności :oops: . Trza im wytykać błędy, ale można zrobić to z klasą. Jak zauważył tomekzemleduch, Ty dobierasz cytaty stosowne do Twojej wizji, ja mógłbym - gdybym chciał tylko poświęcić swój cenny czas - znaleźć równie przekonujące cytaty popierające stanowisko przeciwne. Z jednej strony zarzucasz mi brak informacji o autorytetach, na które mogę się powołać - faktycznie w przypadku niefortunnej vit. C na żaden - sam jednak też tego unikasz. Większość skądinąd fascynujących cytatów nie zawiera informacji o źródle pochodzenia. Skąd mamy wiedzieć, czy ta relacja z rozprawy sądowej to nie jakaś sensacyjka z jakiegoś medycznopodobnego szmatławca? W pewnym miejscu powołujesz się na cytat z TIME'a. Wybacz, ale to tak samo opiniotwórczy tygodnik, jak i Gazeta Wyborcza, którą mieszasz z błotem.
Nie wiem, czy zauważyłeś - zapewne jesteś tak zaślepiony swoją mądrością, że tego nie jesteś w stanie, że nie tylko poparłem Twoją teorię spiskową (choć w złagodzonej formie), ale i stanąłem też w obronie owej witaminki, którą chcesz serwować na lewo i prawo. Faktycznie, zrobiłem to nieudolnie. Vit. C była niefortunnym przykładem, tu - przyznaję się - myliłem się. Ale errare humanum est. A jak Jacek śpiewał "pomyłki mogą się przytrafić nawet katu". Trudno ją przedawkować, grozi to co najwyżej biegunką. Przepraszam za kolokwializm "szprycować". Na naukowych wyżynach zapewne nie stosuje się slangowego słownictwa. Choć wprost tego nie napisałeś - nie obraź się, że piszę per "Ty," ale kiedy dyskutuje się z anonimowym gościem na tego typu forum, jest to powszechna konwencja, w każdej chwili mogę przejść na zwroty oficjalne z wymienianiem wszystkich Twoich profesorskich tytułów - zarzucasz mi kłamstwo, jednocześnie sugerując mi, ze czytam nie te gazety, które powinienem. Pojecie kłamstwa zakłada świadome pisanie nieprawdy w określonych celach, czyż nie? Jeśli już zarzucasz komukolwiek bolszewię, sam wyzbądź się jej, bo Twoja dodatkowo podszyta jest nutką faszyzmu. Właśnie na tym polega prawo do wolności, o którym piszesz, że nikt, nawet i laureat Nobla, nie będzie mi narzucał tego, co mam czytać, czy to będzie magazyn naukowy, czy kolorowy brukowiec. Noblisci tez się mylą, czego niezbitym dowodem jest popularność tzw. nagrody IgNoble, którą otrzymało też kilku noblistów właśnie.
Uwielbiam migdały i od nich nie stronię. Pomimo spożywania tej "cudownej" witaminy w formie naturalnej, jakoś nie czuję się nad wyraz zdrowy. Wolność wyboru nie polega jednak na samowoli. Gdyby przyjąć Twoją podstawową tezę należałoby również wystawiać w kioskach wszelkie narkotyki z pospolitymi truciznami włącznie. Przecież w imię wolności mam prawo wcinać LSD, muchomory, arszenik itd. Czego się czepiacie? przecież szkodzę tylko sobie, mamy wolność i to moje prawo wyboru. Czy jednak aby na pewno tylko sobie szkodzę? A propos wyborów: jeśli już podpierasz się naukowymi cytatami - podawaj łaskawie źródło swoich - mechanizm działania B17 b. ciekawy, ale... tu mam zastrzeżenia. Ów specyfik w tym kontekście absolutnie nie może być zaliczony do witamin. Witaminami nazywa się substancje niezbędne w niewielkiej ilości do życia. Jeśli nie mam raka, taka substancja jest mi zbyteczna. Tak wynika z Twojego cytatu. Być może mogłaby być środkiem leczniczym, ale nie witaminą. Jeśli już głosisz zbawienny wpływ tej substancji, należałoby dotrzeć do "sentencji wyroku" FDA. Przecież nie zakazali jej obrotu na zasadzie "nie i już!". Jakaś podstawa zakazu - choćby i naciągana - musiała być.
Co do dużej dawki to też uprawiasz czepialstwo starając się wykazać, jaki to ja jestem kłamca wychowany na gazetowych bredniach (ciekawe, jakie Ty gazety czytujesz?). Pojęcie dużej dawki jest pojęciem ogólnym i zawsze musi się odnosić do substancji o której mowa, czyż nie? X mg danego leku może być lecznicze dla osoby dorosłej, szkodliwe dla dziecka, a wręcz zabójcze dla noworodka lub osoby w podeszłym wieku. Konkretna dawka jednej witaminy dziennie może być normą, innej może już szkodzić.
Przy okazji dementuję Twoje insynuacje, jakobym swoje opinie stawiał na jednej szali z autorytetami-Noblistami. Twoja sugestia to - by użyć ulubionego przez Ciebie naukowego języka - jakieś konfabulacje. Nie dyskutuję z Paulingiem (nie przyszłoby mi to do głowy), lecz z pewnymi sugestiami wysuwanymi przez nieznanego mi Robertusa i odpowiedziami równie mało znanego mi tomkazemleducha, JASNE :x ???
Wracając do witamin. Jak wyżej pisałem - mea culpa, z Vit. C dałem plamę. Moją jednak tezą - podstawa twierdzenia za chwilę - było, ze może ta B17 nie jest taka szkodliwa, jak w pierwszej chwili tomekzemleduch raczył zasugerować. Może to taka substancja, którą łatwo przedawkować, może jednak daje czasem jakieś działania uboczne kiedy nie będzie podawana pod ścisłą kontrola. Nie wyczuwasz Robertusie próby obrony Twojej teorii? Przetrzyj okulary! Pewność siebie Cię zaślepia! A teraz o "zbawiennym" pożeraniu witamin. Na pewno książka jest Ci znana: W Polsce pod tytułem "Vademecum zatruć" PZWL 1995 wg Handbook of poisoning, R.H. Dreisbach, W.O. Robertson. Co może czynić przedawkowanie skądinąd znanych powszechnie witamin (podaję tylko przykłady, by nie zanudzać)
Vit. A - obrzęki okołokostne, owrzodzenia skóry, zwiększenie ciśnienia śródczaszkowego, objawy sugerujące guz mózgu.
Vit. B1 - przy wlewie dożylnym gorączka, anafilaksja.
Vit. B12 - dolegliwości żołądkowo jelitowe, zakrzepica.
Vit. D - anemia, upośledzenie czynności nerek, białkomocz, zapalenie tęczówki, zwapnienia w nerkach, sercu, aorcie. w czasie ciąży prawdopodobnie niedorozwój umysłowy płodu i wady serca.
Vit. K - niedokrwistość hemolityczna, powiększenie wątroby z upośledzeniem czynności, przedawkowanie u noworodków - możliwość zgonu.
Vit. K1 - niebezpieczna przy podawaniu dożylnym, - możliwość zgonu.
I co? Wszystkie są takie zupełnie nieszkodliwe? Brak znanych efektów ubocznych nie jest dowodem na ich zupełny brak.. Tego nie uczą na medycynie? Thalidomid też wydawał się nieszkodliwy. I co?
Pierwotnie czynnik aktywny Viagry nie spełniał pokładanych nadziei, potem ujawnił jakże sympatyczny efekt uboczny :lol: . Historia pełna jest opisów jakoby cudownych i przełomowych leków, które okazywały się albo szkodliwe w długim dawkowaniu, albo zwykłym szalbierstwem.
A tak na marginesie to trochę zaprzeczasz sam sobie. Jeśli jesteśmy manipulowani przez te podłe i szatańskie koncerny farmaceutyczne - kto do cholery produkuje te zestawy witaminek na dzień, na noc, przed, po, dla dzieci, starców, psów, kotów etc. Wszystko bez recepty i w dowolnej ilości. Nie masz Ty profitów w jednym z tych koncernów? Obejrzyj sobie reklamy w polskiej TV. Aż roi się od zapewnień o wiecznej młodości i zdrowiu po zażyciu preparatu XYZ. Bzdura!
To, co napisałeś o Gazecie Wyborczej i jej Naczelnym - niezależnie od moich sympatii czy antypatii do tego tytułu i Naczelnego- jest klasycznym zniesławieniem nadającym się do sali sądowej. Masz styl stosowny dla polskich gazet skrajnej prawicy. Etat możesz mieć gwarantowany.
Na początku wydawało mi się, że krytykujesz Behemota, tymczasem Twoje wypowiedzi kładą się na tej samej linii i mają ten sam styl. Behemot sugerował, że wystarczyłby jeden telefon od Jacka a chirurdzy w Niemczech poradziliby sobie z rakiem. Ty zaś jednoznacznie sugerujesz, że wystarczyłyby odpowiednie dawki B17 i byłoby po krzyku. Napiszę Tobie to samo, co Behemotowi: A gdzież Ty byłeś do diabła przez te 2 lata, kiedy Jacek powoli konał? Mając taką cudowną recepturę nie mogłeś się z nim skontaktować? Kto by pomyślał. Garść migdałów dziennie i Jacek dalej by nam śpiewał. Podpiszę się całkowicie jedynie pod Twoim twierdzeniem, że trzeba szanować wybór Jacka, niezależnie czy był on głupi, czy nie - wybór, nie Jacek! Reszta to bezsensowne bicie piany wiodące do pyskówek poza tematem, które już tu raz przerabialiśmy. jest to nie tylko smutne, ale i żałosne. "Prawdziwym problemem są ci którzy znają Prawdę i kłamią." Święta racja! Nie śmiem nawet sprawdzać, czy Ty gdzieś kłamiesz. Jednak faktycznie jesteś problemem, bo w swoim mniemaniu znasz Prawdę...
Nie oczekuję i nie pragnę twojej odpowiedzi. I mam nadzieję, ze dotrzymasz słowa z początku swego postu: "To prawdopodobnie mój ostatni [ wpis ]".Pozdrawiam, wielbiciel migdałów i wróg samozwańczych głosicieli Prawd ostatecznych.
Nie wiem, czy zauważyłeś - zapewne jesteś tak zaślepiony swoją mądrością, że tego nie jesteś w stanie, że nie tylko poparłem Twoją teorię spiskową (choć w złagodzonej formie), ale i stanąłem też w obronie owej witaminki, którą chcesz serwować na lewo i prawo. Faktycznie, zrobiłem to nieudolnie. Vit. C była niefortunnym przykładem, tu - przyznaję się - myliłem się. Ale errare humanum est. A jak Jacek śpiewał "pomyłki mogą się przytrafić nawet katu". Trudno ją przedawkować, grozi to co najwyżej biegunką. Przepraszam za kolokwializm "szprycować". Na naukowych wyżynach zapewne nie stosuje się slangowego słownictwa. Choć wprost tego nie napisałeś - nie obraź się, że piszę per "Ty," ale kiedy dyskutuje się z anonimowym gościem na tego typu forum, jest to powszechna konwencja, w każdej chwili mogę przejść na zwroty oficjalne z wymienianiem wszystkich Twoich profesorskich tytułów - zarzucasz mi kłamstwo, jednocześnie sugerując mi, ze czytam nie te gazety, które powinienem. Pojecie kłamstwa zakłada świadome pisanie nieprawdy w określonych celach, czyż nie? Jeśli już zarzucasz komukolwiek bolszewię, sam wyzbądź się jej, bo Twoja dodatkowo podszyta jest nutką faszyzmu. Właśnie na tym polega prawo do wolności, o którym piszesz, że nikt, nawet i laureat Nobla, nie będzie mi narzucał tego, co mam czytać, czy to będzie magazyn naukowy, czy kolorowy brukowiec. Noblisci tez się mylą, czego niezbitym dowodem jest popularność tzw. nagrody IgNoble, którą otrzymało też kilku noblistów właśnie.
Uwielbiam migdały i od nich nie stronię. Pomimo spożywania tej "cudownej" witaminy w formie naturalnej, jakoś nie czuję się nad wyraz zdrowy. Wolność wyboru nie polega jednak na samowoli. Gdyby przyjąć Twoją podstawową tezę należałoby również wystawiać w kioskach wszelkie narkotyki z pospolitymi truciznami włącznie. Przecież w imię wolności mam prawo wcinać LSD, muchomory, arszenik itd. Czego się czepiacie? przecież szkodzę tylko sobie, mamy wolność i to moje prawo wyboru. Czy jednak aby na pewno tylko sobie szkodzę? A propos wyborów: jeśli już podpierasz się naukowymi cytatami - podawaj łaskawie źródło swoich - mechanizm działania B17 b. ciekawy, ale... tu mam zastrzeżenia. Ów specyfik w tym kontekście absolutnie nie może być zaliczony do witamin. Witaminami nazywa się substancje niezbędne w niewielkiej ilości do życia. Jeśli nie mam raka, taka substancja jest mi zbyteczna. Tak wynika z Twojego cytatu. Być może mogłaby być środkiem leczniczym, ale nie witaminą. Jeśli już głosisz zbawienny wpływ tej substancji, należałoby dotrzeć do "sentencji wyroku" FDA. Przecież nie zakazali jej obrotu na zasadzie "nie i już!". Jakaś podstawa zakazu - choćby i naciągana - musiała być.
Co do dużej dawki to też uprawiasz czepialstwo starając się wykazać, jaki to ja jestem kłamca wychowany na gazetowych bredniach (ciekawe, jakie Ty gazety czytujesz?). Pojęcie dużej dawki jest pojęciem ogólnym i zawsze musi się odnosić do substancji o której mowa, czyż nie? X mg danego leku może być lecznicze dla osoby dorosłej, szkodliwe dla dziecka, a wręcz zabójcze dla noworodka lub osoby w podeszłym wieku. Konkretna dawka jednej witaminy dziennie może być normą, innej może już szkodzić.
Przy okazji dementuję Twoje insynuacje, jakobym swoje opinie stawiał na jednej szali z autorytetami-Noblistami. Twoja sugestia to - by użyć ulubionego przez Ciebie naukowego języka - jakieś konfabulacje. Nie dyskutuję z Paulingiem (nie przyszłoby mi to do głowy), lecz z pewnymi sugestiami wysuwanymi przez nieznanego mi Robertusa i odpowiedziami równie mało znanego mi tomkazemleducha, JASNE :x ???
Wracając do witamin. Jak wyżej pisałem - mea culpa, z Vit. C dałem plamę. Moją jednak tezą - podstawa twierdzenia za chwilę - było, ze może ta B17 nie jest taka szkodliwa, jak w pierwszej chwili tomekzemleduch raczył zasugerować. Może to taka substancja, którą łatwo przedawkować, może jednak daje czasem jakieś działania uboczne kiedy nie będzie podawana pod ścisłą kontrola. Nie wyczuwasz Robertusie próby obrony Twojej teorii? Przetrzyj okulary! Pewność siebie Cię zaślepia! A teraz o "zbawiennym" pożeraniu witamin. Na pewno książka jest Ci znana: W Polsce pod tytułem "Vademecum zatruć" PZWL 1995 wg Handbook of poisoning, R.H. Dreisbach, W.O. Robertson. Co może czynić przedawkowanie skądinąd znanych powszechnie witamin (podaję tylko przykłady, by nie zanudzać)
Vit. A - obrzęki okołokostne, owrzodzenia skóry, zwiększenie ciśnienia śródczaszkowego, objawy sugerujące guz mózgu.
Vit. B1 - przy wlewie dożylnym gorączka, anafilaksja.
Vit. B12 - dolegliwości żołądkowo jelitowe, zakrzepica.
Vit. D - anemia, upośledzenie czynności nerek, białkomocz, zapalenie tęczówki, zwapnienia w nerkach, sercu, aorcie. w czasie ciąży prawdopodobnie niedorozwój umysłowy płodu i wady serca.
Vit. K - niedokrwistość hemolityczna, powiększenie wątroby z upośledzeniem czynności, przedawkowanie u noworodków - możliwość zgonu.
Vit. K1 - niebezpieczna przy podawaniu dożylnym, - możliwość zgonu.
I co? Wszystkie są takie zupełnie nieszkodliwe? Brak znanych efektów ubocznych nie jest dowodem na ich zupełny brak.. Tego nie uczą na medycynie? Thalidomid też wydawał się nieszkodliwy. I co?
Pierwotnie czynnik aktywny Viagry nie spełniał pokładanych nadziei, potem ujawnił jakże sympatyczny efekt uboczny :lol: . Historia pełna jest opisów jakoby cudownych i przełomowych leków, które okazywały się albo szkodliwe w długim dawkowaniu, albo zwykłym szalbierstwem.
A tak na marginesie to trochę zaprzeczasz sam sobie. Jeśli jesteśmy manipulowani przez te podłe i szatańskie koncerny farmaceutyczne - kto do cholery produkuje te zestawy witaminek na dzień, na noc, przed, po, dla dzieci, starców, psów, kotów etc. Wszystko bez recepty i w dowolnej ilości. Nie masz Ty profitów w jednym z tych koncernów? Obejrzyj sobie reklamy w polskiej TV. Aż roi się od zapewnień o wiecznej młodości i zdrowiu po zażyciu preparatu XYZ. Bzdura!
To, co napisałeś o Gazecie Wyborczej i jej Naczelnym - niezależnie od moich sympatii czy antypatii do tego tytułu i Naczelnego- jest klasycznym zniesławieniem nadającym się do sali sądowej. Masz styl stosowny dla polskich gazet skrajnej prawicy. Etat możesz mieć gwarantowany.
Na początku wydawało mi się, że krytykujesz Behemota, tymczasem Twoje wypowiedzi kładą się na tej samej linii i mają ten sam styl. Behemot sugerował, że wystarczyłby jeden telefon od Jacka a chirurdzy w Niemczech poradziliby sobie z rakiem. Ty zaś jednoznacznie sugerujesz, że wystarczyłyby odpowiednie dawki B17 i byłoby po krzyku. Napiszę Tobie to samo, co Behemotowi: A gdzież Ty byłeś do diabła przez te 2 lata, kiedy Jacek powoli konał? Mając taką cudowną recepturę nie mogłeś się z nim skontaktować? Kto by pomyślał. Garść migdałów dziennie i Jacek dalej by nam śpiewał. Podpiszę się całkowicie jedynie pod Twoim twierdzeniem, że trzeba szanować wybór Jacka, niezależnie czy był on głupi, czy nie - wybór, nie Jacek! Reszta to bezsensowne bicie piany wiodące do pyskówek poza tematem, które już tu raz przerabialiśmy. jest to nie tylko smutne, ale i żałosne. "Prawdziwym problemem są ci którzy znają Prawdę i kłamią." Święta racja! Nie śmiem nawet sprawdzać, czy Ty gdzieś kłamiesz. Jednak faktycznie jesteś problemem, bo w swoim mniemaniu znasz Prawdę...
Nie oczekuję i nie pragnę twojej odpowiedzi. I mam nadzieję, ze dotrzymasz słowa z początku swego postu: "To prawdopodobnie mój ostatni [ wpis ]".Pozdrawiam, wielbiciel migdałów i wróg samozwańczych głosicieli Prawd ostatecznych.