02-08-2006, 11:37 PM
Michalfie, w Stanach każdy profesor ma stopień doktora. Bo u nich nie ma wyżej. Jesteśmy z bodaj Niemcami jedynymi krajami, w których praktykuje się habilitację. W USA zatem po doktoracie, jeśli dostajesz zatrudnienie na uczelni (najczęściej kontrakt zamknięty), dostajesz stanowisko profesora. Czyli dr Langdon jest de facto profesorem (i, zdaje się, ten tytuł pojawia się w książce). Jak tam jest z profesurą stricte tytularną, nie wiem. Za to my mamy trzy rodzaje profesury, co sobie wzajemnie a złośliwie naukowcy wypominają w kuluarach.